Gdy zapytasz Gruzina, czy czuje się bardziej Europejczykiem, czy mieszkańcem Azji, na pewno się obruszy! Według nich, nie tylko pod względem kulturowym, ale również terytorialnym, ich kraj jest zupełnie europejski. O ile chodzi o geografię, mogłabym się spierać (okazuje się, że istnieje kilka wersji przebiegu tej granicy), to jeśli przyjrzymy się historii, Gruzja jest Europą.
Czyli przyjeżdżając tutaj, teoretycznie powinniśmy oczekiwać tego, co wszędzie: zabieganych ludzi, sieciowych fastfoodów, kilku zabytkowych uliczek w centrach miast i zwykłej, znanej nam "normalności", być może trochę zakrzywionej na skutek burzliwej historii.
I po części będziemy mieli rację. Ale w Gruzji te "standardy" cały czas przeplatają się z różnymi śmiesznymi dziwactwami, zasadami i zwyczajami, które ciągle zaskakują. Gruzja, drodzy państwo, absurdem stoi. Lepiej się z tym pogodzić i po prostu - cieszyć, że możemy doświadczyć czegoś zupełnie nowego! Nie o to właśnie chodzi?:)
Co na pierwszy ogień?
Prawo jazdy
Kiedy moi tbiliscy znajomi wyjaśnili mi, jak ta sprawa wygląda w Gruzji, pomyślałam od razu: "To wszystko tłumaczy...". Egzamin zdaje się tutaj w niespełna 10 minut - tyle trwają manewry na placu (jedna ósemka do przejechania, wzniesienie i parkowanie). Wcześniej oczywiście test teoretyczny. I.... na tym koniec. Żadnej jazdy praktycznej po mieście podczas egzaminu, a nawet podczas kursu! Dlaczego? Taki kurs po prostu nie jest obowiązkowy, więc ze względów finansowych większość Gruzinów go nie wykupuje.
Co dalej?
Gruzińska "obczajka"
W metrze, na ulicy - wszędzie. Siedzący obok Ciebie Gruzin przeczyta razem z Tobą twoją gazetę, sms-a, obejrzy zdjęcia, które właśnie przeglądasz a przede wszystkim... badawczo będzie Cię obserwował. Jest przy tym bardzo wytrwały- potrafi nie spuszczać z Ciebie wzroku nawet przez kilka przystanków!
Moją ulubioną rozrywką jest zawsze odpłacać się tym samym. Taka swego rodzaju gra w kamienną twarz, niestety, jak dotąd 100:0 dla Gruzinów.
Nie wspomnę już o tym, co się dzieje, gdy na przykład pójdziesz pobiegać. Zainteresowanie wszystkich na ulicy gwarantowane, czuj się jak gwiazda!
Tankowanie samochodu
Chociaż gruzińscy kierowcy jeżdżą jak rajdowcy, nie przejmując się zbytnio niczym i nikim, to podczas tankowania samochodu coś w nich "pęka" i nagle zaczynają bardzo obawiać się o bezpeczeństwo swoich pasażerów i prosić ich, aby wysiedli na wypadek ewentalnego wybuchu paliwa. To nic, że podczas całej operacji przeważnie wszyscy stoją jedynie metr o pojazdu, a sam kierowca zapala kolejnego papierosa.
Gazowe technologie
Będąc w Gruzji, ciężko nie zwrócić uwagi na wszechobecne rury, biegnące wzdłuż ulic, wokół domów i innych zabudowań. Okazuje się , że tutejszy gaz nie jest poprowadzony standardowo, pod ziemią, a po prostu - nad nią! Podobno zabezpieczać to ma przed kradzieżą.
Zakupowe konwenanse
Gdy po raz pierwszy weszłam do gruzińskiej kuchni, od razu rzuciły mi się w oczy pokaźne zapasy jedzenia. O ile jeszcze kilka kilogramów ziemniaków nikogo nie dziwi, to całe kosze czosnku, cebul i innych produktów już tak. Koleżanka, u której mieszkam w Tbilisi wyjaśniła mi, że czasem chciałaby kupić tylko jeden czosnek ale.... jej nie wypada!
O tym małym handlowym absurdzie przekonałam sie na własnej skórze, chcąc kupić jedno jabłko za straganie. Pan sprzedawca tak się zdziwił, że machnął ręką i dał mi je za darmo.
Końcowy hit
Ostatniego gruzińskiego absurdu było nam dane doświadczyć około tygodnia temu, podczas naszej wizyty w biurze AIESEC. Wtedy to
po raz pierwszy w życiu zapłaciliśmy... za przejazd windą! Jest to opłata wymuszona, gdyż w tym miejscu nie ma nawet klatki schodowej. Wewnątrz windy znajduje się mała skrzyneczka, do której należy wrzucić 10 tetri za przejazd. Nie ma również szans, abyś wysiadł bez płacenia - Wielki Brat obserwuje Cię w kamerce i w razie Twojego zapominalstwa przez głośnik przypomni Ci, że jedziesz na gapę!:)
Prawo jazdy
Kiedy moi tbiliscy znajomi wyjaśnili mi, jak ta sprawa wygląda w Gruzji, pomyślałam od razu: "To wszystko tłumaczy...". Egzamin zdaje się tutaj w niespełna 10 minut - tyle trwają manewry na placu (jedna ósemka do przejechania, wzniesienie i parkowanie). Wcześniej oczywiście test teoretyczny. I.... na tym koniec. Żadnej jazdy praktycznej po mieście podczas egzaminu, a nawet podczas kursu! Dlaczego? Taki kurs po prostu nie jest obowiązkowy, więc ze względów finansowych większość Gruzinów go nie wykupuje.
Co dalej?
Gruzińska "obczajka"
W metrze, na ulicy - wszędzie. Siedzący obok Ciebie Gruzin przeczyta razem z Tobą twoją gazetę, sms-a, obejrzy zdjęcia, które właśnie przeglądasz a przede wszystkim... badawczo będzie Cię obserwował. Jest przy tym bardzo wytrwały- potrafi nie spuszczać z Ciebie wzroku nawet przez kilka przystanków!
Moją ulubioną rozrywką jest zawsze odpłacać się tym samym. Taka swego rodzaju gra w kamienną twarz, niestety, jak dotąd 100:0 dla Gruzinów.
Nie wspomnę już o tym, co się dzieje, gdy na przykład pójdziesz pobiegać. Zainteresowanie wszystkich na ulicy gwarantowane, czuj się jak gwiazda!
Tankowanie samochodu
Chociaż gruzińscy kierowcy jeżdżą jak rajdowcy, nie przejmując się zbytnio niczym i nikim, to podczas tankowania samochodu coś w nich "pęka" i nagle zaczynają bardzo obawiać się o bezpeczeństwo swoich pasażerów i prosić ich, aby wysiedli na wypadek ewentalnego wybuchu paliwa. To nic, że podczas całej operacji przeważnie wszyscy stoją jedynie metr o pojazdu, a sam kierowca zapala kolejnego papierosa.
Gazowe technologie
Będąc w Gruzji, ciężko nie zwrócić uwagi na wszechobecne rury, biegnące wzdłuż ulic, wokół domów i innych zabudowań. Okazuje się , że tutejszy gaz nie jest poprowadzony standardowo, pod ziemią, a po prostu - nad nią! Podobno zabezpieczać to ma przed kradzieżą.
Zakupowe konwenanse
Gdy po raz pierwszy weszłam do gruzińskiej kuchni, od razu rzuciły mi się w oczy pokaźne zapasy jedzenia. O ile jeszcze kilka kilogramów ziemniaków nikogo nie dziwi, to całe kosze czosnku, cebul i innych produktów już tak. Koleżanka, u której mieszkam w Tbilisi wyjaśniła mi, że czasem chciałaby kupić tylko jeden czosnek ale.... jej nie wypada!
O tym małym handlowym absurdzie przekonałam sie na własnej skórze, chcąc kupić jedno jabłko za straganie. Pan sprzedawca tak się zdziwił, że machnął ręką i dał mi je za darmo.
Końcowy hit
Ostatniego gruzińskiego absurdu było nam dane doświadczyć około tygodnia temu, podczas naszej wizyty w biurze AIESEC. Wtedy to
Dzięki takim smaczkom, ciężko ten kraj przyporządkować do jakiegokolwiek kontynentu. To po prostu - Gruzja!
/J.
/J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz