Kiedy po raz pierwszy zainteresujesz się Gruzją i postanowisz co nieco się o niej dowiedzieć, z 90- procentową pewnością mogę wskazać pierwsze zdjęcie, które wyrzuci Twoja wyszukiwarka. Górska miejscowość Kazbegi (oficjalna nazwa: Stepancminda), a konkretnie świątynia Cminda Sameba, to prawdziwy symbol Gruzji, kojarzący się z nią równie mocno, co wino, chaczapuri i sławiona przez wszystkich gościnność.
Dla mnie i Marcina był to bardzo ważny punkt w naszych podróżniczych planach, a po powrocie okazał się być punktem absolutnie obowiązkowym! Nie sposób wyrazić jak bardzo to miejsce zachwyca, powala, inspiruje i dech zapiera! Z przykrością muszę stwierdzić, że nie oddadzą tego również żadne zdjęcia.
Już samo dotarcie do Kazbegi to mocne przeżycie. Prowadzi do niej z Tbilisi wybudowana w XIX tzw. Gruzińska Droga Wojenna - jedyna trasa łącząca stolicę ze Stepancindą. Zmierzająca docelowo do rosyjskiego Władykaukazu, stanowiła w przeszłości bardzo ważny szlak komuniakacyjny. Dzisiaj, pędząc marszrutką w kierunku Wielkiego Kaukazu, możemy podziwiać z okna wspaniałe górskie krajobrazy:
.... oraz okazały, "perfekcyjnie" wpasowujący się w otoczenie pomnik, mający symbolizować wieczystą przyjaźń gruzińsko-radziecką:
Na ścianach monumentu: postaci z rosyjskich i gruzińskich bajek.
Samo Kazbegi to niewielka miejscowość, po za swoim górskim charakterem niczym specjalnym się nie wyróżniająca. Podobno jest "matką" kchinkali - gruzińskich pierożków, które w tych stronach uznawane są za najlepsze w całym kraju. Mamy na ten temat nie co inne zdanie (o niebo lepsze kchinkali próbowaliśmy w Tbilisi), lecz być może, niefortunnie trafiliśmy na pewne wyjątki, więc nie przesądzajmy sprawy :).
Po dotarciu na miejsce, nie powinno się mieć żadnych problemów ze znalezieniem kwatery do spania - gruzińska przedsiębiorczość wychodzi na przeciw klientowi! Panie prowadzące małe guest house'y zaatakują Cię nawet przed wysiadnięciem z marszrutki. Kilka sekund targowania i za 15 lari jesteś szczęśliwym mieszkańcem pokoju z takim widokiem:
Ten piękny monumentalny szczyt to Kazbek - mierzący 5047 m n.p.m. wygasły wulkan, stanowiący legendarne miejsce, w którym to przykuty do skały Prometeusz miał pokutować za kradzież ognia bogom.
To szczyt wysoki, wymagający (potrzebujesz solidnego przygotowania kondycyjnego i technicznego, aby pokusić się na zdobycie takiego kolosa), będący obiektem westchnień wielu alpinistów oraz od niedawna również moim. Tak, proszę Państwa - mam nadzięję, że za jakichś czas dane mi będzie spojrzeć na Kazbegi z nieco "wyższej" perspektywy:).
Podczas tego wyjazdu postanowiliśmy jednak zdobyć choć namiastkę, adwekwatną do naszych możliwości, przede wszystkim czasowych (nie dysponowaliśmy niestety namiotem i musiliśmy zejść do wioski w przeciągu jednego dnia). Ale co to za namiastka!
Aby wspiąć się na Kazbek, należy najpierw podążać najpopularniejszym odcinkiem szlaku, zmierzającym do Cmindy Sameby - tj. XIV- wiecznej prawosławnej cerkwi św. Trójcy, określanej również jako Gergeti. Jako miejsce trudno dostępne, stanowiło podczas okupacji Tbilisi schronienie dla wielu gruzińskich skarbów (np. krzyża św. Nino). Możemy dotrzeć tam na dwa sposoby - tradycyjnie, na piechotę, wybierając jedną z trzech dostępnych tras lub wynajmując jeep'a.
Gdyby Rosjanom udało się zrealizować swoje plany, do cerkwi można by wjechać również kolejką linową. W 1988 r. władze sowieckie rozpoczęły nawet budowę takiej kolejki, jednak Gruzini, mieszkańcy Kazbegi, potraktowali to jako prawdziwą profanację i rozebrali ją w środku nocy. Gruzińska fantazja!:)
Po dotarciu na miejsce, ciężko opisać, jakie wrażenia Ci towarzyszą. Po prostu jesteś w niebie, i to nawet nie siódmym- setnym!
Następnego dnia pobytu postanowiliśmy zaatakować wyższe partie - udało nam się wspiąć na kamienną grań na wysokości 2920 m, skąd podziwialiśmy lodowiec Gergeti. Droga, choć pod koniec nieco męcząca, była dla mnie jak górskie wakacje all inclusive - pogoda, widoki, cisza, wszystko co najlepsze.
Atmosfera zaś prawie jak w domu, gdyż na szlaku sami Polacy! Z kilkorgiem z nich spędziliśmy miły wieczór przy winogronach w różnej postaci - stałej i płynnej. Serdecznie ich z tego miejsca pozdrawiamy!
Kaukaz czaruje, bez dwóch zdań. Ale czym byłaby jakakolwiek wyprawa w Gruzji bez małych, niegroźnych absurdów! Po Kazbegi możemy dodać kolejny do naszej listy ciekawych elementów gruzińskiej rzeczywistości : godziny otwarcia sklepów spożywczych. O ile w Tbilisi nie stanowi to aż takiego problemu, to w górskiej miejscowości, gdzie większość nieświadomych turystów chce wyruszyć na szlak jak najwcześniej i zakupić trochę prowiantu na drogę, zamknięte do godziny 8 sklepy mogą trochę pokrzyżować szyki. Cóż...Gruzin lubi pospać. Priorytety:)
/J.
To szczyt wysoki, wymagający (potrzebujesz solidnego przygotowania kondycyjnego i technicznego, aby pokusić się na zdobycie takiego kolosa), będący obiektem westchnień wielu alpinistów oraz od niedawna również moim. Tak, proszę Państwa - mam nadzięję, że za jakichś czas dane mi będzie spojrzeć na Kazbegi z nieco "wyższej" perspektywy:).
Podczas tego wyjazdu postanowiliśmy jednak zdobyć choć namiastkę, adwekwatną do naszych możliwości, przede wszystkim czasowych (nie dysponowaliśmy niestety namiotem i musiliśmy zejść do wioski w przeciągu jednego dnia). Ale co to za namiastka!
W drodze do Cmindy.
Z Cmindą w tle part. 1 .
Z Cmindą w tle part. 2 .
Aby wspiąć się na Kazbek, należy najpierw podążać najpopularniejszym odcinkiem szlaku, zmierzającym do Cmindy Sameby - tj. XIV- wiecznej prawosławnej cerkwi św. Trójcy, określanej również jako Gergeti. Jako miejsce trudno dostępne, stanowiło podczas okupacji Tbilisi schronienie dla wielu gruzińskich skarbów (np. krzyża św. Nino). Możemy dotrzeć tam na dwa sposoby - tradycyjnie, na piechotę, wybierając jedną z trzech dostępnych tras lub wynajmując jeep'a.
Gdyby Rosjanom udało się zrealizować swoje plany, do cerkwi można by wjechać również kolejką linową. W 1988 r. władze sowieckie rozpoczęły nawet budowę takiej kolejki, jednak Gruzini, mieszkańcy Kazbegi, potraktowali to jako prawdziwą profanację i rozebrali ją w środku nocy. Gruzińska fantazja!:)
Po dotarciu na miejsce, ciężko opisać, jakie wrażenia Ci towarzyszą. Po prostu jesteś w niebie, i to nawet nie siódmym- setnym!
Następnego dnia pobytu postanowiliśmy zaatakować wyższe partie - udało nam się wspiąć na kamienną grań na wysokości 2920 m, skąd podziwialiśmy lodowiec Gergeti. Droga, choć pod koniec nieco męcząca, była dla mnie jak górskie wakacje all inclusive - pogoda, widoki, cisza, wszystko co najlepsze.
Na szlaku .
Z lodowcem Gergeti w tle.
Atmosfera zaś prawie jak w domu, gdyż na szlaku sami Polacy! Z kilkorgiem z nich spędziliśmy miły wieczór przy winogronach w różnej postaci - stałej i płynnej. Serdecznie ich z tego miejsca pozdrawiamy!
Kaukaz czaruje, bez dwóch zdań. Ale czym byłaby jakakolwiek wyprawa w Gruzji bez małych, niegroźnych absurdów! Po Kazbegi możemy dodać kolejny do naszej listy ciekawych elementów gruzińskiej rzeczywistości : godziny otwarcia sklepów spożywczych. O ile w Tbilisi nie stanowi to aż takiego problemu, to w górskiej miejscowości, gdzie większość nieświadomych turystów chce wyruszyć na szlak jak najwcześniej i zakupić trochę prowiantu na drogę, zamknięte do godziny 8 sklepy mogą trochę pokrzyżować szyki. Cóż...Gruzin lubi pospać. Priorytety:)
/J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz