Gdyby ktoś poprosił mnie o opisanie Tbilisi jednym słowem, najbardziej adekwantym do jego charakteru i atmosfery, bez dwóch zdań byłby to "luz". Dla nas stolica Gruzji to przede wszystkim miasto relaksu, wpływające na Ciebie jak hamulec, dzięki któremu zwalniasz tempo, stajesz się bardziej spokojny i nareszcie możesz odetchnąć!
Jest w Tbilisi miejsce, gdzie relaks ten przybiera formę dosknałą. Jest nim zdecydowanie nasza ulubiona część miasta - Abanotubani. To najstarsza dzielnica w stolicy (jej początki sięgają nawet 1500 lat wstecz!), rozpostarta w okolicach królewskich łaźni u podnóża twierdzy Narikala, pełna klimatycznych kafejek w których uwielbiamy wypełniać nasze blogerskie obowiązki...
To właśnie tutaj, według legendy, król Wachtang Gorgasali, miał odkryć gorące źródła, które zainspirowały go do założenia nowego miasta. Już w XVII zrobiono użytek z naturalnego daru Tbilisi, budując na Abanotubani łaźnie, stanowiące niegdyś prawdziwą mekkę spotkań dla tbiliskich wyższych sfer, artystycznej bohemy a nawet... wiejskich handlarzy, którzy traktowali to miejsce jak hotel. Z królewskich łaźni korzystał sam Aleksander Dumas, Marco Polo oraz Puszkin, twierdzący, że kąpiel, jaką zażył w tbliliskich łaźniach była najlepszą w jego życiu!
Pierwotnie, w mieście istniało aż 60 takich łaźni, dzisiaj zachowało się jedynie 6, z których możemy korzystać codziennie między godziną 8 a 22, za cenę od 3 lari (publiczna komnata) do 40 lari (komnaty prywatne). Do dyspozycji jest również sauna oraz dodatkowe usługi, tj. masaż (koszt 10-15 lari).
Abanotubani to również wspaniała architektura, miks arabskich i gruzińskich wpływów. W XVIII wieku, kiedy to Tbilisi znalazło się pod tureckim panowaniem, powstał w tym miejscu okazały meczet, zburzony niestety przez Persów w roku 1795 (dzisiejsza wersja muzułmańskiej świątyni wybudowana została w XIX wieku).
A na koniec, obraz Grigola Toidze, przedstawiajacy nasze Abanotubani :
/J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz